Swoboda twórcy
Jeżeli lubimy słuchać muzyki klasycznej, to być może zastanawia nas czasem jedna rzecz ? jedna kompozycja drastycznie nieraz różni się wykonaniem. Wprowadza to w naszych głowach pewien zamęt ? konkretny utwór powinien przecież po brzmi w określony sposób. Z tego zdziwienia jednak łatwo jest wyjść.
Okazuje się bowiem, że kompozycje nie tylko są przetwarzane, ale na ich dźwięk wpływa również wykonanie. Jeden odtwórca zaprezentuje bardziej dynamiczne podejście do tematu i będzie chciał w ten sposób wykrzesać z dzieła pełen dramatyzm, a drugi powoli kontemplując każdą nutę wykazać najdrobniejsze niuanse melodii. Nie zaszkodzi dać szansy różnym artystom. Świeże podejście potrafi całkowicie odmienić postrzeganie danego utworu, a porównywanie wariacji okazuje się być źródłem radości płynącej z analizowania zachodzących zmian w melodiach, które zdawałoby się, mają identyczną strukturę, a więc także brzmienie. Na pewno trzeba otwierać się na nowe doznania.
O muzyce filmowej
Nie da się wyobrazić sobie obecnie filmów bez ścieżki dźwiękowej. Niektóre z nich są naprawdę fascynujące i lubimy ich słuchać również poza pozycjami, którym towarzyszą jako tło. Muzyka filmowa to ciekawa dziedzina sztuki, czasem lekceważona, ale bez wątpienia warta uwagi ? możemy dzięki niej poczuć się jak bohaterowie ulubionego filmu.
Niektórzy jej kompozytorzy chętnie sięgają po motywy znane z muzyki klasycznej. Korzystanie z tego bogactwa to wyśmienity pomysł na to, aby wpleść ciekawe i podkreślające dramatyzm czy dynamikę danej sceny melodie, a nam zagwarantować doskonałe chwile spędzone w skupieniu i zachwycie nad danym filmem.
Przykładowo ludzie na całym świecie cenią sobie utwory Hansa Zimmera. Są one elementami chociażby filmów takich jak ?Incepcja?. Płyty z jego kompozycjami rozchodzą się w doskonałym tempie, a sam twórca nie może narzekać na brak zainteresowania, mimo że tworzy ?tylko? tło do akcji na ekranie ? niezwykle jednak potrzebne tło.
Wesele od strony muzycznej
W rytmie disco-polo - tak jest najczęściej. Bo wtedy, wiadomo, ludzie się podobno najlepiej bawią. Nawet te zrzędy, co to niby w zaciszu domowym tylko melomanów udają. No cóż - oprawa muzyczna przeciętnego polskiego ślubu to dla człowieka wrażliwego artystycznie po prostu koszmar. A jak jeszcze nie daj Boże znasz się trochę na muzyce... No to masz przesrane. Dobra mina do złej gry, dużo alkoholu i stopery do uszu... A i tak mimo wszelkich starań wyjdziesz na gbura. No bo jak to, nie bawisz się dobrze? Na MOIM ŚLUBIE nie bawisz się dobrze? Noooooo jaaaaaak tooooo? No właśnie. I weź tłumacz, że nie wiem - ortopeda ci tańczyć zabronił, albo złapał cię nagły kurcz mięśni i nie chce jakoś przejść. No bez jaj ludzie - naprawdę te zespoły weselne to kicha jest zazwyczaj. I jeśli ktoś ma tego pecha, że mu słoń na ucho nie nadepnął, to niestety - choćby chciał, to się dobrze bawił nie będzie. No, dlatego ja grzecznie odmawiam wszelkich ślubnych zaproszeń. Przykro mi - nawet cysterna alkoholu nie jest w stanie załagodzić sytuacji.